“4-godzinny mistrz kuchni” – recenzja

“4-godzinny mistrz kuchni” – recenzja

Czy możliwe jest szybkie przejście od kuchennego zera do bohatera? Od jajecznicy do kuchni molekularnej? Timothy Ferriss uczy nas, czego można się nauczyć gotując i jak szybko osiągnąć wysoki poziom umiejętności. Wystarczy wiedzieć czego się uczyć, a powodzenie gwarantuje wybór dobrego przepisu. Jeśli przepis jest dobry, to nie może nam się nie udać.

 

Przecież wiadomo, że nie trzeba dużo umieć, żeby zrobić wrażenie na biesiadnikach. Każde domowe ciasto, nawet to zakalcowate, smakuje przecież lepiej niż najpiękniejsze z cukierni. Wystarczy mieć jedno czy dwa dania popisowe, nauczyć się profesjonalnie kroić i mieć dobrą gadkę na temat modnych restauracji i znanych kucharzy. Każdy ma przecież znajomego, który potrafi zrobić dobrze tylko jedną rzecz np. schab ze śliwką i na podstawie tej jednej umiejętności radzi sobie doskonale we wszystkich sytuacjach typu randka, kolacja składkowa czy wizyta teściowej. Warto się postarać, bo wg. badań amerykańskich naukowców nasze umiejętności kulinarne zwiększają szanse na udany związek. Dzięki czynnościom takim jak gotowanie zwiększamy też umiejętność bycia tu i teraz czy kontaktu ze światem zewnętrznym. Nie mówiąc już o umiejętności cieszeniu się życiem i jego smakami.

 

Oprócz umiejętności kucharskich (które są pokazane w bardzo prosty sposób), książka zachęca też do eksperymentowania i buduje świadomość, skąd na naszym stole bierze się np. mięso. Dlatego to doskonały podręcznik dla każdego, bez względu na poziom i doświadczenie kulinarne.

Jednocześnie gotowanie dla wielu początkujących wydaje się bardzo trudne, bo pozornie wymaga posiadania wielu umiejętności, urządzeń, znajomości produktów i ogromnej wiedzy fachowej. Podstawowym problemem jest nadmiar informacji. Do tego książki kucharskie, czyli źródło do którego sięga większość początkujących szefów kuchni, nie uczą tak naprawdę jak gotować. Jeśli umiemy gotować to pokazują nam, co możemy zrobić z umiejętnościami, które już mamy i wymagają od nas znajomości egzotycznych warzyw i technik kulinarnych. Zakładają też, że każdy ma w domu te wszystkie foremki, blendery i przyprawy i że wiemy jak piec czy smażyć.

 

Kolejnym problem przed którym stajemy, jeśli chcemy nauczyć się np. jak się robi idealny omlet jest to, że nauka jest długotrwała, albo kosztowna i niepraktyczna. Jeśli zrobimy 50 omletów albo obierzemy worek cebuli, to na pewno nauczymy się dobrze wykonywać te czynności, ale co zrobimy z tą całą cebulą i omletami?

 

Jeśli czujecie się już zagubieni, to Timothy Ferriss, który jest specjalistą od tego jak się uczyć, wybawi Was z kłopotu. Jego metoda jest prosta, bo stopniowo wprowadza nowe umiejętności do opanowania i sprzęty do kupienia, zachęca, żeby zapraszać gości, żeby mieć motywacje, wprowadza grywalizację do nauki. Jego metoda ma być w założeniu efektywna, umożliwić szybkie cieszenie się rezultatami i samodzielnie wykonanymi daniami, gwarantuje też zrównoważony rozwój, żebyśmy mogli się bawić i stale rozwinąć. Każdy przepis poświęcony jest rozwijaniu jednej nowej umiejętności, a stopień trudności jest stopniowany, żeby nie przeżyć szoku na początku, ale mieć satysfakcję, że już tyle umiemy.

 

Do tego dostaniemy garść porad jak nie utyć np. stosując dietę z małą ilością węglowodanów i stosując naukowe sztuczki w czasie wielkiego obżarstwa raz na jakiś czas.

Ponieważ już trochę gotuję, najbardziej podobała mi się część o wprowadzeniu do kuchni awangardowej, czyli o tym co zrobić, żeby nadać potrawom indywidualności i wyrazić siebie, zamiast gotować wg. przepisu to co wszyscy. “4-godzinny mistrz kuchni” pokazuje, że można:

  1. podać znane nam danie w nowej odsłonie
  2. nadać mu nową konsystencję np. podać ulubiony drink jako lody
  3. zamienić deser w wytrawne danie główne albo na odwrót np. kasza jaglana z warzywami
  4. podać coś, czego Twoi goście jeszcze nigdy nie jedli np. jakieś danie kuchni świata czy wyjątkowy składnik
  5. stworzyć zestaw obiadowy, którego bohaterem będzie jakiś konkretny składnik np. rabarbar jako dodatek do mięs i deser
  6. dekonstruować swoje ulubione potrawy z dzieciństwa

Przede wszystkim to jednak książka o tym, czego można się nauczyć przez gotowanie i o rozwoju osobistym, rozumianym jako uczenie się i dogłębne poznawanie nowej dziedziny, która otwiera nam oczy na nieznany nam wcześniej świat. To jedna z najlepszych książek kulinarnych, jaką mam w mojej kolekcji.

Ciekawa jest też historia o tym jak promowano pierwsze amerykańskie wydanie tej książki. Ponieważ wydawcą był Amazon, ksiegarnie odmówiły umieszczenia u siebie tej książki, żeby walczyć z konkurencją. Pomimo tego, że można było ją kupić tylko przez Internet, książka stała się nr 1 w swojej kategorii jeśli chodzi o ilość sprzedanych egzemplarzy. I nic dziwnego!

4-godzinny mistrz kuchni

 

[nokaut-offers-box url=’p:/ksiazki/4-godzinny-mistrz-kuchni-9788377466056′ classes=”big”]

4-godzinny mistrz kuchni

Autor: Timothy Ferriss

Wydawnictwo: Laurum

Data premiery: 2013

Ilość stron: 672

Okładka: twarda



3 thoughts on ““4-godzinny mistrz kuchni” – recenzja”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *